Gwiazdy Ekstraklasy za słabe na ligę saudyjską? Maciej Gil: Zweryfikowaliśmy ich negatywnie. Mieliśmy lepsze opcje

Piłka nożna
Gwiazdy Ekstraklasy za słabe na ligę saudyjską? Maciej Gil: Zweryfikowaliśmy ich negatywnie. Mieliśmy lepsze opcje
fot. Instagram, PAP/EPA
Josue mógł być klubowym kolegą Christiana Tello w Al-Fateh.

- Nie interesowaliśmy się tymi zawodnikami, a byli nam proponowani przez agentów. W tamtym czasie, byli to najlepsi zawodnicy ligi. Było to więc naturalne, że zostaną nam zaproponowani. Zweryfikowaliśmy ich negatywnie, ponieważ mieliśmy lepsze opcje - powiedział Polsatowi Sport skaut saudyjskiego Al-Fateh Maciej Gil.

Mateusz Stefanik: Jest pan skautem Al-Fateh, czyli mistrza Arabii Saudyjskiej 2012/13 oraz zdobywcy Superpucharu Arabii Saudyjskiej 2013. Jesteście mniejszym klubem niż Al-Hilal, Al-Nassr, Al-Ittihad czy Al-Ahli. Jakie są wasze ambicje?

 

Maciej Gil: Po tych słynnych zmianach przed sezonem, bardzo trudno będzie rywalizować z tą "wielką czwórką", natomiast nasz klub jest bardzo ambitny i chcą powtórzyć sukcesy sprzed lat. Włodarze chcą rozwijać akademię, która jest na świetnym poziomie. Jesteśmy w stanie dostarczać co sezon nowych, ciekawych saudyjskich piłkarzy do naszego zespołu i dalej ich sprzedawać. Jesteśmy drużyną, która jest w stanie rywalizować ze wspomnianą "czwórką", a to pokazał mecz z Al-Ahli, który wygraliśmy 5:1.

 

ZOBACZ TAKŻE: Tragedia na rejsie Neymara! Nie żyje jeden z uczestników

 

Wasz były dyrektor sportowy Nicola Innocentin bardzo chwalił infrastrukturę i organizację klubu w rozmowie z "Arabnews.com". Macie także nowy stadion. 

 

Opowiadano mi, że mistrzostwo w 2013 roku dało olbrzymią motywację, nie tylko finansową, ale również pobudzenie do rozwoju. To również dowód, że pieniądze zostały dobrze spożytkowane i klub zaczął inwestować w infrastrukturę i akademię. Jestem odpowiedzialny za budowę skautingu, więc działamy bardzo europejsko. W listopadzie otworzyliśmy stadion na niecałe 12 tysięcy - jeden z najnowocześniejszych w całej Arabii Saudyjskiej.

 

W Al-Fateh nie macie aktualnie dyrektora sportowego. W Arabii Saudyjskiej różnica od tego, co znamy z Europy jest taka, że tu nie ma konieczności, by w klubie była ta konkretna funkcja. Jak radzicie sobie bez niego?

 

Nicola Innocentin był u nas trzy miesiące, więc to naprawdę krótki okres. W zasadzie jedno okno transferowe przed rozpoczęciem sezonu. Chciał wprowadzić dużo nowości, jednak musimy pamiętać, że Saudyjczycy również mają wiedzę na temat futbolu i wiedzą, jak zarządzać klubem. Nie ma większej różnicy, gdy Nicola był, czy teraz nie ma go w klubie. Spokojnie jesteśmy w stanie funkcjonować w zakresie administracji pierwszego zespołu. Akademia to osobny temat, ponieważ dyrektor sportowy nie zajmuje się często akademią. Mamy hiszpańskiego dyrektora akademii, ale w pierwszej drużynie radzimy sobie bardzo dobrze i mamy grono wykształconych ludzi, potrafiących to robić.

 

Niektórzy mogą zacząć się zastanawiać, czy w tej sytuacji, funkcja dyrektora sportowego jest w ogóle potrzebna.

 

Nasz zarząd jest całkiem rozbudowany i w klubie mamy osoby, które są w nim po kilkanaście lat i bardzo dobrze go znają, wiedzą, co jest mu w danym momencie potrzebne. Często wiedzą lepiej niż ludzie z zewnątrz. Sam również się o tym przekonałem. Jest także dział skautingu, który prowadzę i można powiedzieć, że jest nieformalny dyrektor sportowy, który opiekuje się pierwszym zespołem i transferami. 

 

Kolejny raz zatem Saudyjczycy pokazują, że niezależnie, czy jest to dyrektor sportowy, piłkarz, czy nawet trener pokroju Nuno Espirito Santo, nie ma tu przywiązań, jeśli nie ma wyników.

 

Obserwując to wszystko, faktycznie można odnieść wrażenie, że te "stołki" szybko się zmieniają. Z Saudyjczykami trzeba też umieć rozmawiać. Cały świat myśli, że nie znają się na piłce nożnej, ponieważ nigdy nie mieli jej na dobrym poziomie. Często te osoby, przychodzące z zewnątrz, nagle chcą wszystko zmieniać w dzień lub dwa i to im się nie podoba. My jesteśmy bardzo stabilnym klubem. Ostatnim trenerem, zwolnionym z Al-Fateh, jest Yannick Ferrera (przyp. red.: odszedł w styczniu 2022r.).  Trener Georgios Donis nie został zwolniony, a wypełnił kontrakt. U nas, pod tym względem, są "chłodne głowy". Wierzymy proces szkoleniowy i na naszym przykładzie muszę powiedzieć, że nie jesteśmy stereotypowym klubem saudyjskim.

 

Jaki jest fenomen Al-Fateh? Nie jest to potęga w stylu Al-Hilal, Al-Nassr, Al-Ittihad, czy Al-Ahli.

 

Ta "wielka czwórka", to kluby sprywatyzowane przez spółki państwowe. Na zapleczu ROSHN Saudi League jest zespół Al-Qadsiah, wokół którego krąży wiele spekulacji związanych z potencjalnym pozyskaniem w przyszłym sezonie Kevina De Bruyne, gdy tylko uda im się awansować. Są na bardzo dobrej drodze do tego (przyp. red.: 1. miejsce po 17 kolejkach). W trzeciej lidze również znajdują się bodajże dwie ekipy z ogromnym budżetem i aspiracjami. Chcą być nawet większym klubem niż Al-Hilal - z tego, co słyszę od znajomych w Arabii Saudyjskiej. Wróciłbym do czasów mistrzostwa w 2013 roku. Wszystko zaczęło się od mądrości naszego ówczesnego prezydenta Saada Al-Afaliqa, który wiedział, że trzeba inwestować w infrastrukturę i akademię. Sprzedaliśmy Nawafa Al-Boushala do Al-Nassr za bardzo duże pieniądze, a ostatnio Feras Al-Buraikan przeszedł za praktycznie 10 milionów euro do Al-Ahli, Hassan Al-Hassan trafił do Al-Nassr. Każdego roku jesteśmy w stanie sprzedawać zawodników, spieniężać ich i dlatego klub tak dobrze funkcjonuje. Mamy chłodne głowy, nie zwalniamy trenerów po 3-4 meczach, dajemy im pracować i to sprawia, że jesteśmy w stanie rywalizować z najlepszymi.

 

Jak trudno przeciwstawić się wam tym większym, bogatszym klubom z czołówki?

 

Mówiąc szczerze, jest to wręcz niemożliwe. Pokonaliśmy Al-Ahli 5:1 i jednego dnia, zaraz po meczu przychodzą jego przedstawiciele i życzą sobie Ferasa Al-Buraikana, bo Roberto Firmino nie wyglądał zbyt dobrze. Teraz to Al-Buraikan jest pierwszym wyborem w Al-Ahli. To właśnie cechuje nasz klub. Jesteśmy w stanie znaleźć zawodników, którzy nie dostają szans w tych większych ekipach. Tak właśnie było z Ferasem Al-Buraikanem. Zaufaliśmy mu w pełni, a on się odwdzięczył wspaniałą grą, strzelając dla nas dużo bramek. Trzeba się z tym liczyć - my musimy sprzedawać zawodników, żeby mieć budżet. Podobnie może być z Mukhtarem Alim, który jest naszym wiodącym zawodnikiem, a także reprezentantem. Także nie grał zbyt często w Al-Nassr. Wypożyczyliśmy go i teraz będziemy walczyć, aby go zatrzymać. Tacy piłkarze po prostu nie mają większych szans, aby tam grać. To się zmienia, gdy oni odpuszczają jakiegoś chłopaka, zobaczą, że jest bardzo dobry i chcą go wykupić z powrotem.

 

Arabia Saudyjska może być męcząca dla Polaka?

 

Na pewno nie męczące, nigdy bym tak nie powiedział, ale to zależy od wielu czynników - np. sytuacji rodzinnej. Byłoby trudniej tu mieszkać z rodziną i małym dzieckiem, ponieważ nie ma tu aż tylu rozrywek. Zależy w jakim mieście, bo Rijad, czy Dżudda są wspaniałe do życia - z tego, co słyszę od Europejczyków. W Arabii Saudyjskiej żyje kilku Polaków. Jest asystent trenera Martina Seveli Roland Buchala, był Czesław Michniewicz z całym sztabem, dołączył Jarosław Tkocz. Jeśli mogą się tam w pełni zaaklimatyzować Serbowie, Chorwaci, to czemu nie Polacy?

 

Często piłkarze mieszkają z dala od siedzib klubów, a nawet poza granicami państwa. Z czego może to wynikać?

 

W Al-Fateh nie było sytuacji, żeby ktoś mieszkał poza Arabią Saudyjską. Jeśli ma się jednak bardzo dużo pieniędzy, to pewnie można mieszkać w Dubaju czy Dausze - są blisko. U nas były sytuacje, że zawodnicy chcieliby mieszkać w Dammam, czyli około półtorej godziny od klubu, bo jest tam dobra szkoła międzynarodowa dla dzieci. Z drugiej strony, oni mogą być w Bahrajnie czy Katarze w każdy weekend po meczu, jeśli mają wolne.

 

Od momentu, gdy dołączył pan do Al-Fateh, w klubie pojawiło się kilka ciekawych nazwisk - m.in. Cristian Tello, Jason Denayer, Lucas Zelarayan czy Petros. Jaki miał pan wkład w te transfery?

 

Mówiąc nieskromnie - nie było sytuacji, żebym wydał negatywną opinię o zawodniku, a on zostałby sprowadzony do klubu. Te transfery, to często okazje i po prostu trzeba z nich skorzystać, ale wiele zależy także od potrzeb klubu. Przykładowo Petros był już zawodnikiem znanym w Arabii Saudyjskiej. Usiedliśmy wówczas z trenerem Yannickiem Ferrerą oraz członkami zarządu i debatowaliśmy, czy warto go ściągnąć, bo bardzo potrzebowaliśmy defensywnego pomocnika. Był bardzo drogi, zarabiał wówczas bardzo dużo pieniędzy w Al-Nassr. Mimo to, zadecydowaliśmy, że ten zawodnik nam się przyda. Mój wkład był mniejszy, ponieważ był to zawodnik znany na rynku, natomiast również musiałem wydać opinię, czy bierzemy go, czy nie. Z ostatnich transferów, ja jestem bardzo zadowolony z bramkarza Jacoba Rinne. Ma świetny sezon,  jest chyba - według wszystkich statystyk - najlepszym golkiperem w lidze. Od pół roku wiedzieliśmy, że kończy mu się kontrakt i byliśmy nim zainteresowani. Był to, wychodzący z mojej perspektywy, skautingowy transfer.

 

Zmierzamy do tego, żeby rozgrywkach pucharowych mogło grać dziesięciu obcokrajowców. To dobry sposób na promowanie ligi, jednak gryzie się z zamysłem promowania lokalnych graczy w kontekście mistrzostw świata.

 

Na początku nowego roku wyszedł przepis, który mówi, że w lidze kadra będzie mogła być złożona z maksymalnie 25 zawodników, w tym 8 obcokrajowców, dodatkowo będzie można mieć 2 obcokrajowców z rocznika 2003 lub młodszych, natomiast w meczu nadal będzie mogło grać 8 zawodników z zagranicy. Jeśli w Al-Nassr wypadnie Cristiano Ronaldo, to może wskoczyć obcokrajowiec z rocznika np. 2003. Tym sposobem zostanie 15 Saudyjczyków w kadrze. Uważam, że to bardzo dobry przepis, bo lokalni zawodnicy, będący na dobrym poziomie, na ten moment, nie grają w tych lepszych zespołach. Dla Al-Fateh, Al-Taawoun czy Damac, będzie dużo więcej ciekawszych zawodników do zagospodarowania, bo będzie skrócona kadra. Ci chłopcy będą musieli gdzieś grać. Al-Nassr czy Al-Hilal nie będzie ich potrzebowało. Dzięki temu będzie wyrównany poziom saudyjskich zawodników.

 

Jesus Imaz, Josue - to dwa nazwiska z Ekstraklasy, które zostały wam zaproponowane. Dlaczego nie skorzystaliście z tego pomysłu? Pedro Rebocho bardzo dobrze odnalazł się w Al-Khaleej.

 

Nie interesowaliśmy się tymi zawodnikami, a byli nam proponowani przez agentów. W tamtym czasie, byli to najlepsi zawodnicy ligi. Było to więc naturalne, że zostaną nam zaproponowani. Zweryfikowaliśmy ich negatywnie, ponieważ mieliśmy lepsze opcje.

 

Czy możemy spodziewać się kolejnych Polaków w lidze saudyjskiej? Ci topowi, jak Piotr Zieliński, postanawiają pozostać w Europie. Czego wciąż brakuje Saudyjczykom?

 

To była decyzja Piotra Zielińskiego. Zamiast niego Al-Ahli ściągnęło Gabriego Veigę. Można było sobie wyobrażać sobie, że prędzej to on się nie zgodzi, a finalnie zdecydował się na to. To bardzo indywidualne decyzje. W tej chwili Saudyjczycy są w stanie zapłacić każdemu bardzo dobremu zawodnikowi gigantyczne pieniądze, bo taki jest plan - wypromować ligę i podnieść jej poziom. Oni się w tym nie zatrzymają. Zobaczymy, czy Casemiro i De Bruyne przejdą do Arabii Saudyjskiej, bo są to najgłośniejsze nazwiska. Piotr Zieliński również takim jest, natomiast Josue nie i nigdy nią nie był. Grzegorz Krychowiak trafił do ligi saudyjskiej jako bardzo uznany piłkarz, grając w przeszłości w Sewilli czy PSG. W naszej ekstraklasie mamy raczej młodych zawodników, którzy wyjeżdżają do dobrych klubów europejskich. Widzę taki trend i nie wydaje mi się, żebyśmy mogli pozyskać dobrego ligowca z polskiej ligi. Nie widzę takiego nazwiska.

 

Trudniej byłoby Saudyjczykowi w ekstraklasie czy Polakowi w ROSHN Saudi League? Przyjmijmy, że jest to wyróżniający się zawodnik z potencjałem reprezentacyjnym.

 

Odpowiedź jest prosta. Trudniej byłoby Saudyjczykowi w Polsce. Ekstraklasa jest ligą fizyczną i bardzo wymagającą. W Arabii Saudyjskiej występują zazwyczaj zawodnicy, którzy nie są tak silni fizycznie, aby dać sobie radę w Polsce. Przykładowo Feras Al-Buraikan to zawodnik szybki, ale jest słaby w grze ciałem. Nie wyobrażam ich sobie w pełnej pojedynków fizycznych lidze. ROSHN Saudi League jest bardziej techniczna, gdzie jest bardzo dużo faz przejściowych. Mecze w Polsce są bardziej zamknięte i taktyczne. Trudno byłoby Saudyjczykowi z tych powodów, a co dopiero patrząc na względy kulturowe, adaptacyjne, czy pogodowe. 

 

Zawodnicy wyjeżdżający zagranicę często mówią, że w Polsce nie odczuwali tak wysokiej intensywności, jak po opuszczeniu kraju. W Arabii Saudyjskiej też wygląda to podobnie.

 

Zdecydowanie. Jest to problem dla wszystkich europejskich trenerów. Nawet największe nazwisko, jakie przyszłoby trenować saudyjski zespół, borykałoby się z tym, ponieważ często są to zawodnicy, którzy nie mają kultu samorozwoju. To jest problem, bo zarabiają bardzo duże pieniądze, jak na lokalnych zawodników i prędzej czy później znaleźliby sobie klub. Nie muszą wyjeżdżać, by otrzymywać większe wynagrodzenie, więc nie dążą aż tak do ciężkiej pracy. To trudne, by ich zmusić. Tak samo jest z dyscypliną i dbaniem o siebie. Często bardzo duża liczba zawodników chodzi późno spać i źle się odżywia. Bardzo trudno z tym walczyć. To jest duży problem.

 

Czego można życzyć panu i Al-Fateh w 2024 roku?

 

W tym sezonie nie mieliśmy szczęścia, a dużo kontuzji. Zagraliśmy tylko jeden mecz w pełnym zestawieniu, mając dostępnych wszystkich ośmiu obcokrajowców. To zdarza się bardzo rzadko. Był to mecz z Abha Club i wygraliśmy go 4:1. To świadczy o naszej sile. My jesteśmy innym klubem. Jeśli w Al-Nassr wypadłby Otavio czy Seko Fofana, to oni nie mają problemu, żeby go zastąpić. Jeśli nam wypadnie Mourad Batna lub napastnik Djaniny, to jest to już duży problem i trener Slaven Bilić musi kombinować, żeby ta "jedenastka" była jakościowa. Zaczęliśmy bardzo dobrze, potem zabrakło nam szczęścia i czołówka trochę nam uciekła. Liczyliśmy na to, że możemy z nimi powalczyć. Nie mieliśmy sprecyzowanego celu, żeby zająć konkretnie trzecie, czwarte, czy piąte miejsce, natomiast każdy chce "utrzeć nosa" tym najlepszym. Jeśli nie w tym, to będziemy walczyć w przyszłym sezonie. Zobaczymy też, co przyszłość przyniesie pod względem prywatyzacji klubów. Podejrzewam, że inne zespoły także zostaną sprywatyzowane i będą miały większe budżety, a w związku z tym, będzie jeszcze trudniej. Czy będziemy to my? Jeszcze nie wiadomo. Są pogłoski, że mogą to być te lepiej zarządzane kluby jak Al-Taawoun, czy my. Przez to trudno myśleć o czymkolwiek w kontekście przyszłego sezonu. To jest Arabia Saudyjska - tu plany lub decyzje pojawiają się czasem w jeden dzień.

 

Macie plany na wzmocnienia w zimowym oknie? Jeśli nie, to jakiego typu zawodnika szukacie w dalszej perspektywie?

 

Wydaje mi się, że zima będzie bardzo spokojna. Raczej skupimy się na poszerzeniu kadry jeśli chodzi o zawodników lokalnych i wzmocnieniu głębi składu, bo nasi obcokrajowcy są pod kontraktem, z większości jesteśmy zadowoleni, więc nie powinno być żadnych ruchów. O konkretnych nazwiskach nie mogę mówić, natomiast musimy być bardzo dobrze przygotowani do letniego okna transferowego, mieć pomysły na nowy przepis, żeby być konkurencją, bo nie będziemy mogli pozwolić sobie na zawodnika, na którego również będzie stać Al-Hilal czy Al-Nassr. Musimy zatem znaleźć takich, którzy dobrze się zaadaptują i będą konkurencyjni. Na pewno jedna, dwie pozycje będą latem do wymiany, ale zobaczymy, jak potoczy się sezon.

 

Mateusz Stefanik/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie