Zimny Xavi, czyli gdzie Barca wyląduje pod przywództwem Lewandowskiego i Pedriego

Piłka nożna
Zimny Xavi, czyli gdzie Barca wyląduje pod przywództwem Lewandowskiego i Pedriego
Fot. PAP
Xavi ogłosił, że po sezonie pożegna się z Barceloną

"Trener, który ogłosił w połowie sezonu, że na koniec odchodzi, traci ogromną część autorytetu i… tak naprawdę już odszedł". W Hiszpanii trwa dyskusja o tym, gdzie Barcelona wyląduje na koniec sezonu po tym, jak Xavi ogłosił, że kończy pracę w czerwcu.

Wszyscy skupiają się na decyzji Xaviego po kompromitującej porażce 3:5 z Villarrealem u siebie, ale sam trener to jedynie wierzchołek góry lodowej głębokiego i strukturalnego kryzysu, dotykającego czterech nóg, na których opiera się Barcelona: ekonomii, reputacji, przywództwa i gry.

 

ZOBACZ TAKŻE: Probierz uderzył pięścią w stół ws. Lewandowskiego. "Zmierza to w złym kierunku"

 

"Komiksowe przywództwo", które proponuje charyzmatyczny z pewnością, ale jednak stylowo z innej epoki prezydent Joan Laporta, podważa autorytet, bez którego taka instytucja jak Barca nie może iść naprzód. A tym bardziej wówczas, kiedy pojawia się przeciwny wiatr, z czym mamy do czynienia obecnie.

 

Przez ostatnie lata próbowano to w stolicy Katalonii jakoś łatać. Wpisywano w rolę przywódcy Xaviego właśnie. Ale on nie jest liderem jako trener, brakuje mu atrybutów wielkiego szkoleniowca. Choćby nie wiem jak naginać rzeczywistość, dawny wybitny zawodnik Barcelony nie jest drugim Guardiolą.

 

Nie stworzył potwora z całej grupy wybitnych albo przynajmniej bardzo ciekawych zawodników. Nie ma co mydlić oczu. Jak pisze Orfeo Suarez, szef sportu w "El Mundo": "W tej szatni każdy gra na siebie. Nie ma muzyków, którzy - tak jak na Titanicu - będą grali do końca".

 

Przez trzy lata spędzone w drużynie jako syn marnotrawny (wcześniej jeszcze będąc zatrudnionym w Katarze wspierał rywala Laporty w walce o prezydenturę) tak naprawdę nigdy się na dobre nie odnalazł w tym, co sam kiedyś tworzył jako zawodnik.

 

Mistrzowski tytuł, który zdobył w ubiegłym roku, w dużej mierze był efektem zabiegów defensywnych, bardziej w stylu Diego Simeone czy Jose Mourinho, które zapewne w niedawnej przeszłości wydawały mu się świętokradztwem.

 

Niby nawiązywał do tzw. Cruyffizmu, jako dziedzictwa, któremu chciał być wierny, ale… to jedynie oprogramowanie Barcy, które jak każde wymaga aktualizacji. Guardiola swego czasu dodał Barcelonie tworzenie genialnego pressingu, Xavi - nic. Zresztą porównywanie z Pepem po prostu go upokarza.

 

Decyzja o pożegnaniu uwolniła go od presji, której nie był już w stanie znosić. Uwydatnił to ten jego słynny już krzyk do kamery. Tak jak to robił przed laty Diego Maradona, ale tamten zapewne z zupełnie innych powodów.

 

Adrenalina Xaviego wynikała raczej z bezradności i złości. Ogłoszenie rychłego pożegnania dla "człowieka z Terrassy" było wentylem bezpieczeństwa. Inaczej zaraz by eksplodował. Ewidentnie spalił się w tej roli. I można odnieść wrażenie, że podjął się jej przedwcześnie. Przyjął propozycję Barcy znajdującej się na zakręcie, chociaż będąc tym, kim dla niej jest, prędzej czy później i tak by ją dostał. Teraz będzie musiał ostro wiosłować pod prąd, aby ożywić swoją karierę trenerska. Natomiast ten, który go na to namówił (Laporta), użył Xaviego jako kamizelki kuloodpornej.

 

W czerwcu prezydent po prostu zrzuci balast i będzie się bawić dalej. Już nie kosztem Xaviego, ale być może innej legendy klubu (mówi się o Rafie Marquezie, który prowadzi drugą drużynę i jest w ulubionej stajni menedżerskiej Laporty – Jorge Mendesa).

 

Co się teraz wydarzy to jeden znak zapytania. Trener będzie miał mniejszą presję, ale też chyba jeszcze mniejszy autorytet. Szef zawodników w ich odczuciu jest już po prosu zimny. Jak mawia żartobliwie słynny Bobo Kaczmarek o trenerach, których los jest przesądzony: "Ma temperaturę morświna na Wyspach Galapagos".

 

Upadły trener, który stoi na uboczu, może dokonać rzeczy wielkich? Wygrać La Ligę czy Ligę Mistrzów?

 

Drużyna jest dziś w rękach zawodników. Najstarszy Robert Lewandowski organizuje jakiś obiad integracyjny, ale jakim jest liderem, to widzieliśmy przez ostatnie miesiące w reprezentacji. Niby Real Madryt wygrał kiedyś swoją siódmą Ligę Mistrzów w momencie wielkiego kryzysu, co nazwano Pucharem Zmartwychwstania, ale "Królewscy" mieli wówczas w składzie choćby taki autorytet jak Fernando Hierro.

 

W składzie Barcy nie ma kogoś na miarę Carlesa Puyola czy nawet Gerarda Pique, którzy potrafili pełnić rolę przywódców. Kto ma nimi wstrząsnąć? Lewandowski? A może dzieciaki: Pedri, Gavi czy Yamal? Bez żartów…

 

Żeby nie było wszystko na nie. Poza dwoma tytułami (mistrzostwo Hiszpanii i Superpuchar), Xavi obficie kreował zawodników, których można uznać za wychowanków. Pomiędzy Iliasem Akhomachem, którego wystawił w pierwszym składzie w swoim debiucie z Espanyolem w 2021 roku, a Pauem Cubrasim, wchodzącym z ławki w ostatnim starciu z Villarrealem, było aż trzynastu takich graczy. Z genialnym Lamine Yamalem na czele.

 

Promocja młodych. Być może to jest spuścizna Xaviego, która pozwoli przetrwać Barcelonie w czasach, w których słynne dźwignie finansowe Laporty już nie będą działać. I być może dopiero wtedy Xavi będzie doceniony bardziej niż obecnie.

 

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie