Iwanow: Z natchnieniem z Rotterdamu?
Selekcjoner reprezentacji Polski Jan Urban przed meczem z Holandią zapowiedział jedną dużą zmianę. Niemal wszyscy zastanawiają się więc, czy chodzi o korektę systemu i rezygnację z gry trzema stoperami?
- W składzie drużyny brakuje znaczących opcji na pozycjach środkowego pomocnika i napastnika
- Możliwe jest wprowadzenie Nicolę Zalewskiego i Michała Skórasia do pierwszego składu
- Niespodziewany remis z Holandią w Rotterdamie poprawił wizerunek drużyny
- Prawdopodobnie w barażach Polska zmierzy się z zespołami w swoim zasięgu
- Holendrzy nie wykazują stabilnej formy
- W meczu z Maltą popełnili błędy, które mogły skończyć się golami dla przeciwnika
- Mecz z Polską był rysą na wizerunku Holendrów, a dla Polski natchnieniem
Oznaczałoby to albo umieszczenie w wyjściowym składzie kolejnego środkowego pomocnika, albo grę na dwójkę napastników. Jednak zarówno przy pierwszej kombinacji, jak i ewentualnie drugiej wielkiego wyboru nie ma. Nie mamy do dyspozycji nie wiadomo ilu graczy środka pola, podobnie jest wśród atakujących. Pojawia się również koncepcja umieszczenia w „jedenastce” Nicoli Zalewskiego (nawet jak nie gra w klubie, sprawdza się w kadrze) i Michała Skórasia (on akurat w klubie występuje i jego walory mogłyby się w piątkowy wieczór przydać”). Herbata od samego mieszania nie stanie się jednak słodka. „Rozmontowanie” starego układu może wprowadzić bałagan.
Po kontuzjach Jana Bednarka i wykartkowaniu Przemysława Wiśniewskiego oraz Bartosza Slisza od ekspertów nie „wieje” optymizmem. Z rozmów przeprowadzonych z dziennikarzami czy byłymi piłkarzami wynika, że Holandia sprowadzi nas na ziemię i że nie będzie to minimalna porażka. A przecież to od remisu w Rotterdamie, kompletnie niespodziewanego, zaczęła się korzystna aura wokół Jana Urbana. Ten mecz wiele zmienił w postrzeganiu naszej drużyny. Tym bardziej, że byliśmy po czerwcowym blamażu w Helsinkach. Nawet późniejsze wygrane z Finlandią, Nową Zelandią (towarzysko) czy Litwą nie miały aż tak wielkiego wizerunkowego znaczenia. Przecież jeżeli chcemy coś osiągnąć na mundialu, musimy liczyć na korzystne wyniki z „możnymi tego świata”. W barażach, przy korzystnym układzie i zachowaniu pierwszego koszyka, spotkamy się raczej z zespołami w naszym zasięgu. Choć oczywiście bez pewności, że po raz trzeci z rzędu wejdziemy na dużą imprezę właśnie po play offach. Z czysto psychologicznego punktu widzenia przydałoby się zagrać w piątek dobre spotkanie. Urban też tego wymaga. Uznając nawet, że wynik to sprawa drugorzędna.
Holendrzy są tej jesieni dalecy od stabilizacji. Nie zawsze da się fascynować ich występami. Po wrześniowym remisie z Polską w Rotterdamie wybrali się na Litwę gdzie w ciągu kilku minut pierwszej połowy dali sobie strzelić dwa gole i stracili dwubramkowe prowadzenie. Ostatecznie wygrali 3:2, ale pozostawili po sobie średnie wrażenie. W październiku polecieli na Maltę, gdzie dwa karygodne błędy (w tym Virgila van Dijka) mogły – a wręcz powinny – zakończyć się golami, gdyby naprzeciwko „Oranje” nie grali Maltańczycy…
Dwa gole Holendrzy zdobyli po karnych, jednego po nieudolnej próbie rozegrania piłki przez obrońców z bramkarzem. Skończyło się na 4:0, ale podopieczni Ronalda Koemana przez cały mecz sprawiali wrażenie zdekoncentrowanych, wręcz „zblazowanych” koniecznością rozegrania i wygrania tego spotkania. Efektownie i intensywnie zaprezentowali się w zasadzie tylko z Finlandią. Domowy remis z Polską na pewno jest rysą na ich dumnym obliczu. Nam ten wynik dał natchnienie, z którego polski kibic wciąż może czerpać. Pytanie, czy polscy piłkarze będą je jeszcze czuć? Przecież mecz na De Kuijp rozgrywany był na początku września.
Przejdź na Polsatsport.pl
