"Kompromitacja Legii, ale na rewolucję jeszcze za wcześnie"

Piłka nożna
"Kompromitacja Legii, ale na rewolucję jeszcze za wcześnie"
fot. PAP
Kompromitacja Legii, ale na rewolucję jeszcze za wcześnie

No i po balu. Nie mamy już żadnej drużyny w europejskich rozgrywkach. Nawet na trzecim ich szczeblu, czyli Lidze Konferencji. Swój udział w nich w kompromitującym stylu zakończyła Legia, przegrywając z Molde 0:3 u siebie.

Fakt, że Legia odpadła po wyjściu z grupy, tocząc wcześniej szereg znakomitych bojów z Kazachami, Austriakami, Duńczykami, Bośniakami, Anglikami czy Holendrami, nie jest niczym zdrożnym. Kiedyś odpaść musiała, to nie był zespół sformatowany na dobrnięcie do strefy medalowej. Bolesny jest styl, w jakim piłkarze Kosty Runjaica tę przygodę zakończyli. A przede wszystkim tło.

 

ZOBACZ TAKŻE: Znamy pary 1/8 finału LKE. Z kim zagrają pogromcy Legii?

 

Ot, wicemistrz Polski nie zblamował się z jakąś znaną szerzej europejską firmą, ale po prostu z solidnym norweskim zespołem, który nie jest nawet w trakcie sezonu (pierwszy mecz ligowy rozegra w marcu). Norwegowie najpierw upokorzyli Legię u siebie, wbijając jej trzy gole w ciągu 30 minut, a w czwartek poprawili przy Łazienkowskiej, pokonując Kacpra Tobiasza już w pierwszej akcji w pierwszej minucie i później zamykając temat w dwudziestej. Tak naprawdę przez ponad godzinę mogli sobie spacerować po boisku, bo sprawa awansu była załatwiona.


Pozamykali zatem te miejsca, w których miotający się legioniści próbowali się przedrzeć i delektowali się nadchodzącym sukcesem. Na nasz eksportowy zespół żal było patrzeć. Różnica klas była mniej więcej taka, jakby w Hiszpanii Real Madryt grał z jakimś zespołem z dołu tabeli.


Na ziemię sprowadził nas absolutnie lokalny zespół składający się z dziesięciu Norwegów i jednego Duńczyka (na ławce siedzieli sami Norwegowie), w którym spora część to wychowankowie. Z norweskim trenerem u steru oczywiście.


To nie są gracze wyżej wyceniani czy też lepiej opłacani niż, ci których ma do dyspozycji Runjaic, więc wyświechtane alibi mówiące o tym, że dopóki nie będziemy tyle płacić, co w Europie i nie będzie nas stać na zawodników za dziesiątki milionów euro, to nigdzie nigdy nie dojdziemy, staje się w tym przypadku bezużyteczne.


Nie zamierzam znęcać się nad Legią, bo przecież dotąd jako jedyny nasz przedstawiciel godnie reprezentowała polski futbol klubowy na arenie międzynarodowej. Powinniśmy jednak zastanowić się, dlaczego wszystko poszło aż tak źle. I tu wahadło przechyla się zdecydowanie w stronę Legii, z całym szacunkiem dla klasy rywala. To Legia pokpiła sprawę. Przeciwnik był bardzo dobry, ale nie z innej planety.


Trudno przejść nad tym dwumeczem obojętnie, machnąć ręka i powiedzieć: I tak już zrobiliśmy bardzo wiele. Przecież ta sama Legia jesienią była w stanie ograć Aston Villę czy AZ Alkmaar. Owszem odeszło dwóch istotnych zawodników, ale czy naprawdę przy takiej dyspozycji reszty Bartosz Slisz i Ernest Muci sprawiliby, że Legia zaczęłaby wyglądać inaczej?


Bardziej prawdopodobne, że coś tu zostało popsute podczas przygotowań do rundy wiosennej. Przecież Legia nie tylko prezentuje się słabo tylko w starciach z Molde, ale także w lidze z beniaminkami Ruchem Chorzów czy Puszczą Niepołomice. Liderzy: Paweł Wszołek czy Josue są cieniami samych siebie. Bramkarz Kacper Tobiasz puszcza szmatę za szmatą i nikt nie wpadnie na to, że może trzeba chłopakowi dać trochę czasu, aby odpoczęła mu głowa. Że jest szykowany do sprzedaży? Przecież wystawianie go kiedy jest bez formy tylko odstrasza potencjalnych kontrahentów. Fatalnie prezentuje się nie tylko formacja defensywy, ale gra obronna całej drużyny jako taka. Trener gubi się zmieniając warianty ustawienia. Coś nie tak leży też w sferze psychiki zespołu. Bo to nie może być tak, że w każdym meczu w pierwszej połowie Legii praktycznie nie ma, a jako taka gra zaczyna się dopiero po przerwie.


Brak transferów? Szczerze mówiąc wolałbym, aby odejście ważnych graczy powodowało presję, aby stawiać na swoich, młodych wychowanków, albo takich którzy zostali kupieni jakiś czas temu z myślą o kreowaniu. Ale takich brak. Tu trzeba się nad problemem pochylić i położyć większy nacisk, a nie wciąż powtarzać, że Legia musi osiągać sukcesy tu i teraz i nie ma czasu na ogrywanie młodych, czy dawanie im minut na siłę.


Liczenie na jakieś okazje last minute z łapanki, zatrudnianie za grube pensje zawodników, którzy nie dogadali się gdzie indziej to nie jest sensowna strategia. Owszem, czasem może się coś trafić ciekawego, ale co to ma wspólnego z planowaniem?


Co dalej? Rewolucja czy kontynuacja? O zmianie trenera na razie nie ma mowy. I słusznie. Runjaic nie stał się nagle trenerem fatalnym tylko dlatego, że przerżnął z kretesem z Norwegami. Wątpię też, aby w klubie mieli przygotowany plan awaryjny uwzgledniający przekazanie zespołu komuś innemu. Zatrudnienie Niemca to był pomysł dyrektora Jacka Zielińskiego i trudno przypuszczać, aby teraz ich drogi miałby się rozejść. Chcąc nie chcąc, przegranych by było wówczas dwóch.

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie