"Są bufonami". Mocne słowa legendarnego selekcjonera przed meczem Polska - Holandia

"Są bufonami". Mocne słowa legendarnego selekcjonera przed meczem Polska - Holandia
fot. PAP
"Są bufonami". Mocne słowa legendarnego selekcjonera przed meczem Polska - Holandia

- Prawdopodobieństwo, że oni z nami wygrają, jest większe, ale nie jesteśmy bez szans. Holendrzy są trochę bufonami. Trzy finały mistrzostw świata przez to przegrali – mówi Antoni Piechniczek, były selekcjoner reprezentacji Polski, autor sukcesu na mundialu w 1982 roku, przed meczem Polaków z Holandią na Euro.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Jan de Zeeuw, były dyrektor reprezentacji Polski, mówi, że Holandia może grać z Polską bez bramkarza, a nasza piłka jest słaba, bo Piechniczek z Bońkiem we wszystko się wtrącają.

 

Antoni Piechniczek, były selekcjoner reprezentacji: To szkoda, że taki człowiek się marnuje i nie został prezesem PZPN. Pewnie nasza piłka wyglądałaby lepiej. A mówiąc poważnie, to ta wypowiedź budzi moje politowanie. Wiem, że media lubią cięte riposty i takie mocne wypowiedzi, ale daruję sobie bardziej obszerny komentarz.

 

ZOBACZ TAKŻE: Holender zakpił z Polaków. Ostra riposta Hajty na antenie! "Szanuj nasze zasady"

 

Słowa de Zeeuwa są ostre, za ostre, ale nie da się ukryć, że mamy problem. Z jednej strony reprezentacja pod okiem trenera Michała Probierza robi postępy, z drugiej strony było sporo błędów w obronie i prostych strat w wyprowadzaniu piłki w dwóch ostatnich meczach towarzyskich przed Euro.

 

Ja też dostrzegam postępy w pracy trenera Probierza. Osiem meczów bez porażki, to jest jakiś rekord. Inna sprawa, że kiedyś trudniej było o taki wynik, bo nie graliśmy z frajerami. Jako trener reprezentacji grałem z Anglikami, Argentyną, Włochami, Niemcami, czyli z tymi absolutnie najlepszymi. Z Holendrami grałem jako piłkarz Ruchu. Naszym przeciwnikiem był Ajax Amsterdam, któremu jako obrońca strzeliłem gola, co jest dla mnie powodem do dumy.

 

A czy teraz mamy argumenty przemawiające za tym, że to obecne pokolenie piłkarzy będzie miało powody do dumy?

 

Cenię holenderską piłkę i doskonale pamiętam kapitalne dla niej lata siedemdziesiąte. Wtedy oni przegrali dwa kolejne finały mistrzostw świata, choć mieli takie gwiazdy, jak Cruyff, Neskens, a na ławce siedział trener wszech czasów Rinus Michels. Teraz mają świetnych piłkarzy, ale daleko im do tamtych gwiazd, dlatego nie ma co demonizować.

 

Jest pan optymistą?

 

Historia daje powody do takiego optymizmu. W 1975 roku, w ocenie wielu fachowców, reprezentacja Polski rozegrała najlepszy mecz w historii. Jej rywalem była wtedy Holandia, którą pokonaliśmy na Stadionie Śląskim 4:1 po dwóch bramkach Szarmacha, jednej Laty i jednej Gadochy. Ja tamto spotkanie oglądałem na żywo. Jak Holendrzy dokonywali potem analizy, dlaczego tak się stało, to wyszło, że nie przystąpili do tamtego meczu dobrze przygotowani. Uważali, że wyjdą na boisko, a bramki będą kwestią czasu. Sądzili, że wygrają z różą w zębach. Dlatego Jan de Zeeuw robi nam fantastyczną robotę, mówiąc, że mogą grać bez bramkarza. Niech wstawią nawet takiego średniego i zobaczymy, co będzie.

 

No dobrze, ale co musimy zrobić, żeby szczęściu pomóc? Jakie mamy atuty?

 

Tak mi się wydaje, że takim naszym największym jest dobre przygotowanie motoryczne. Ten mecz trzeba wybiegać. Grając z takimi Holendrami, to musimy nawet biegać więcej niż oni. Pewnie, że posiadanie piłki będzie z korzyścią dla nich, ale my nie możemy być pasywni. Nie możemy tylko patrzeć, jak oni klepią piłkę i wypracowują sobie sytuacje. Trzeba za nimi gonić, wygrywać pojedynki jeden na jeden, skracać pole gry. Po naszej stronie musi być zaangażowanie, determinacja i wola walki.

 

Co jeszcze?

 

Zespół musi być mądrze zarządzany przez trenera, który musi nastawić zespół na granie na pełnych obrotach od pierwszych minut. Musi powiedzieć zawodnikom, że jeśli któryś z nich "umrze" na boisku, to go zmieni i zastąpi kolejnym graczem, który ma świeże siły. W sumie mamy dwunastu pomocników i żaden nie jest kontuzjowany. To jest wielka wartość, bo w sumie można by trzy formacje złożyć. Także mądre zmiany i ławka sterowana dobrze przez trenera, to coś, co może nam pomóc.

 

Myśli pan, że to wystarczy na tak mocny zespół, jakim są Holendrzy?

 

Nie wiem. Wiem natomiast, że Holendrzy są trochę bufonami. Przez tę bufonadę nigdy nie zostali mistrzami świata. Przegrali nawet trzeci finał, o którym jeszcze nie mówiłem, a który mam przed oczami, czyli mecz z Hiszpanią w RPA. Mieli w końcówce dwie okazje, nawet sam na sam, ale zeszli z boiska pokonani.

 

Wciąż pan nie odpowiedział na pytanie o naszą niepewność w obronie i proste straty w rozegraniu po przechwycie. A to są przecież detale, które mogą przeważyć w jedną lub drugą stronę.

 

Tu ma pan rację. Wszyscy to dostrzegamy. Wiemy, co trzeba ponaprawiać. To są zaległości w wyszkoleniu piłkarze wynikające z pracy klubowej, ale i też w reprezentacji. Trener Probierz potrzebuje więcej czasu. Jakieś drgnięcie jest, ale jak powiedziałem, nie wiem, czy to wystarczy na Holendrów. Prawdopodobieństwo, że oni wygrają, jest większe, ale nie jesteśmy bez szans.

 

A ile jeszcze czasu potrzebuje trener Probierz, żebyśmy zaczęli grać solidną piłkę?

 

Na to nie ma prostej recepty. Nie odpowiem panu, czy pół roku, czy rok. To zależy od wytrenowania pewnych rzeczy. Tu by można się zastanawiać, ile pan trener Górski potrzebował czasu, żeby nasza drużyna zagrała tak, jak w 1974 roku? Moim zdaniem, to był długi proces, a pan Kazimierz czerpał z pracy poprzedników Michała Matyasa i Ryszarda Koncewicza. Piłkarze, jak Deyna, Lato, Szarmach, musieli dojrzeć. Tak na marginesie, to Szarmach wskoczył za kontuzjowanego Lubańskiego. Jego stratę można porównać do kontuzji Lewandowskiego.

 

Pan należy do tych, którzy uważają, że jego absencja w meczu z Holandią, to koniec świata?

 

Nie ma końca świata. Messi też nie grał, a drużyna wygrywała. Jakbym był piłkarzem reprezentacji, to lepiej bym się czuł, jakbym miał Lewandowskiego obok siebie. Jednak bez niego wcale nie musi być gorzej. Liczę na dużą motywację.

 

A jakby pan był trenerem reprezentacji, to zaryzykowałby pan i postawił na młodego Urbańskiego?

 

To zależy od trenera Probierza, od atmosfery i klimatu w drużynie. Może Zieliński z Lewandowskim powiedzą: panie trenerze, jak nam nie pójdzie, to niech pan się nie boi odważnych personalnych decyzji. Nikt jednak teraz na pewno nie powie, żeby go postawić od początku.

 

Jaki jest plan minimum na Holandię.

 

Wygranie meczu, to byłoby rozwiązanie idealne, a plan minimum to remis. Przegrana mocno skomplikuje nam sytuację. Wtedy trzeba będzie wygrać z Austrią i liczyć na remis z Francuzami. Trzy punkty z Austrią mogłyby nam przy odrobinie szczęścia wystarczyć, ale to musiałaby być wysoka wygrana i minimalne porażki.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie