Iwanow: Cudze chwalicie, swego nie znacie?

Liczba piłkarzy z zagranicy w naszej ekstraklasie jest zatrważająca. To wiemy od lat i żadne pomstowanie nic tu nie da. Prezesi, trenerzy i dyrektorzy sportowi tłumaczą się od dawna, że polski piłkarz za drogi, obcokrajowiec tańszy i to jest jednym z powodów takiego funkcjonowania. Tu sytuacja jest w miarę stabilna.

Trener piłkarski w czapce i kurtce wskazuje palcem, wydając polecenia.
fot. PAP
Edward Iordanescu podczas meczu Legii Warszawa

Ale w przypadku trenerów panuje pewna moda. Stawiano na tych z doświadczeniem, niedawno w trend wchodzili młodzi szkoleniowcy. Zafascynowani byliśmy Dawidem Szulczkiem, Danielem Myśliwcem, Mateuszem Stolarskim, choć wszystkich przebiła kariera Adriana Siemieńca. Ale to już przeszłość. Dziś polskie kluby złapały fazę na zagranicznego szkoleniowca.

 

ZOBACZ TAKŻE: Fatalne wieści ws. reprezentanta Polski. "Ogromne rozczarowanie"


Do niedawna połowa z nich z najwyższego szczebla zatrudniała właśnie obcokrajowca. Pożegnanie Maxa Moeldera w Piaście Gliwice przesunęło lekko wskazówkę w stronę naszej myśli szkoleniowej. Ale na jak długo? Dużo będzie zależeć także od tego, kogo zatrudni Legia Warszawa. W miejsce Edwarda Iordanescu, a więc kolejnego cudzoziemca. Rumun jest trzecim zagranicznym trenerem w tym sezonie, który nie dał sobie u nas rady. Czy to nie powinien być jakiś sygnał, że trawa nie zawsze musi być bardziej zielona u sąsiada?


Daleki jestem od sugerowania, kogo i dlaczego powinny zatrudnić Widzew (Igor Jovicevic ma piękne CV, ale poznamy go dopiero po wynikach) czy Legia, która nomen omen właśnie dziś zawita na gorący obiekt w sercu Łodzi. Ale polskich trenerów mamy przecież lepiej rozpracowanych, znamy doskonale wszystkie ich wady i zalety, wiemy, czego możemy od nich oczekiwać. W przypadku Serbów, Chorwatów czy Rumunów opieramy się jedynie na wiedzy pozyskanej od informatorów.


Nikt nie wiedział dokładnie, jak tak naprawdę radził sobie w Cluj czy CSKA Sofia Iordanescu poza obserwacją, że jakoś nigdzie dłużej nie zagrzał miejsca. Ile meczów Szachtara pod wodzą Jovicevicia obejrzeli szefowie Widzewa? Czy dotychczasowa kariera Moeldera dawała mu mandat, by dać mu trzyletni kontrakt w Gliwicach? Nawet w PZPN-ie niewłaściwie zweryfikowano nastawienie do pracy Fernando Santosa. Jego nazwisko brzmiało świetnie. Czar prysł, kiedy zaczął selekcjonerować. W zasadzie już po trzech minutach spotkania w Pradze z Czechami w eliminacjach do mistrzostw Europy.


Jeżeli wciąż narzekamy na to, że poza nielicznymi wyjątkami polskich trenerów nie chce zagranica, to przynajmniej szanujmy ich na własnych śmieciach. Cudzego za dobrze nie znamy. I nie wiemy, czy i jak odnajdzie się w naszych realiach.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie