Spektakularny powrót Cracovii! Śląsk dalej zamyka tabelę
Śląsk Wrocław przegrał na własnym stadionie z Cracovią 2:4 w meczu 11. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Goście od 8. minuty przegrywali już 0:2, ale zdołali odwrócić losy meczu i odnieść siódme zwycięstwo w tym sezonie ekstraklasy.
Śląsk na powrót na własny stadion czekał aż 42 dni. Początek tego powrotnego spotkania w wykonaniu wrocławian był piorunujący, bo nie minęło dziesięć minut, a było już 2:0.
Najpierw po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Simeon Petrow przepchnął się z rywalami w polu karnym i strzałem głową nie dał szans bramkarzowi gości. Przyjezdni ruszyli do przodu po stracie gola i szybko zostali skontrowani. Szybki atak strzałem wykończył Mateusz Żukowski, Henrich Ravas odbił piłkę, dobitkę Petra Schwarza odbił z kolei obrońca i w końcu do siatki trafił Tommaso Guercio.
ZOBACZ TAKŻE: Hajto uderza w Feio! "Dużo gadania, dużo afer"
Piłkarze Cracovii sprawiali wrażenie zupełnie pogubionych i zaskoczonych. Pomocną dłoń wyciągnął do nich... Rafał Leszczyński. Bramkarz Śląska zamiast wybijać zagraną do niego piłkę, próbował sobie jeszcze ją poprawić i w konsekwencji kopnął atakującego go Filipa Rózgę. Arbiter sprawdził jeszcze sytuację na monitorze i wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Benjamin Kallman i chociaż Leszczyński go wyczuł, piłka wpadła do siatki.
Po golu dla Cracovii szalone tempo meczu nieco siadło. Optycznie nadal lepiej wyglądał Śląsk, dłużej utrzymywał się przy piłce, ale groźniejsze były szybkie wyjścia z własnej połowy gości. Goli w pierwszej połowie kibice już jednak nie zobaczyli.
Strzelanie zaczęło się zaraz po zmianie stron. Cracovia rzuciła się do odrabiania strat i nie minęło 120 sekund, a był remis. Po rzucie rożnym Jakub Jugas wygrał walkę o górną piłkę i z bliska trafił do siatki. Lepiej chyba mógł w tej sytuacji zachować się Leszczyński.
Szybko strzelony gol wyraźnie napędził gości, którzy przejęli inicjatywę i znacznie częściej atakowali. Piłkarze Śląska natomiast zaczęli grać bardzo nerwowo, niedokładnie i chaotycznie.
Gol wisiał w powietrzu i padł. Po świetnej akcji w idealnej sytuacji znalazł się Mick van Buren uderzył lekko, technicznie obok Leszczyńskiego i piłka wpadła do bramki.
Cracovia nie zamierzała się zatrzymywać, bronić wyniku i atakowała nadal. Śląsk nadal był chaotyczny i znowu „zapracował” na gola. Żukowski w walce w polu karnym o piłkę nadepnął rywala i po analizie wideo sędzia wskazał na jedenasty metr. Tym razem do piłki podszedł Ajdin Hasic i było już 4:2 dla „Pasów”.
Na tym emocje praktycznie się skończyły. Cracovia prowadząc dwoma golami oddała inicjatywę Śląskowi, który uzyskał przewagę, ale nie miał argumentów, aby móc wrócić do gry. Groźny strzał z dystansu oddał Tudor Baluta i to było wszystko.
Cracovia wygrała piąty mecz na wyjeździe i wskoczyła na trzecie miejsce. Śląsk natomiast pozostaje bez wygranej i zajmuje ostatnie miejsce w ligowej tabeli.
Śląsk Wrocław – Cracovia 2:4 (2:1)
Bramki: Simeon Petrow (2), Tommaso Guercio (8) - Benjamin Kallman (21-karny), Jakub Jugas (47), Mick van Buren (68), Ajdin Hasic (75-karny).
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński – Mateusz Żukowski (77. Arnau Ortiz), Łukasz Bejger, Simeon Petrow, Aleks Petkow (46. Serafin Szota), Tommaso Guercio – Piotr Samiec-Talar (62. Sylvester Jasper), Peter Pokorny, Marcin Cebula (16. Tudor Baluta), Petr Schwarz – Jakub Świerczok (62. Sebastian Musiolik).
Cracovia: Henrich Ravas – Jakub Jugas (55. Arttu Hoskonen), Kamil Glik, Virgil Ghita – Otar Kakabadze, Patryk Sokołowski (80. Jani Atanasov), Mikkel Maigaard, Bartosz Biedrzycki (46. Mick van Buren) - Ajdin Hasic (80. Amir Al-Ammari), Benjamin Kallman, Filip Rózga (84. David Kristjan Olafsson).
Żółta kartka: Piotr Samiec-Talar, Aleks Petkow, Serafin Szota, Mateusz Żukowski - Ajdin Hasic, Filip Rózga.
Sędzia: Wojciech Myć (Lublin). Widzów: 14 482.
Przejdź na Polsatsport.pl