Iwanow: Spokojnie, to dopiero początek sierpnia
Ligowe, jak i europejskie wejście Jagiellonii Białystok w nowy sezon przyjęte zostały z aplauzem i ogólnym poczuciem uznania. Legia mimo niedzielnej domowej porażki z Piastem też była chwalona. Ale spokojnie. Do pełnego oczarowania droga jeszcze dość daleka.
Dopiero trzy nadchodzące tygodnie będą dla mistrza Polski oraz "stołecznych" właściwym papierkiem lakmusowym. To "skandynawska" próba albo potwierdzi właściwy kierunek, w jakim zmierza podlaska i warszawska piłka, albo okaże się, że jeszcze właściwie nie ma się czym specjalnie ekscytować. Na razie "Jaga" i ekipa z Łazienkowskiej 3 zrobiły po prostu to, czego powinniśmy od nich wymagać.
ZOBACZ TAKŻE: Pierwsza porażka Legii w tym sezonie. Piast górą przy Łazienkowskiej
Przytaczane historyczne fakty, potwierdzające tezę, jak trudno jest faworytom łączyć ligę i puchary na początku zmagań, z zestawieniem ich z korzystniej prezentującą się teraźniejszością, mogą wpływać na wyobraźnię. Ale dziś Ekstraklasa S.A. "wspierająco" tak układa letni kalendarz, aby nasze eksportowe drużyny miały w teorii łatwiej. Mistrz Polski zagrał z Puszczą Niepołomice i Stalą Mielec u siebie, na wyjazd wybrał do się do Radomia. Legia gościła Zagłębie Lubin i Piasta Gliwice. Droga przed tygodniem do Kielc też nie była odległa. Do tego istnieje możliwość przekładania krajowych spotkań. Od Pucharu Polski też wolne aż do października. I brawo. To przecież nasza wspólna sprawa.
"Jaga" zdecydowała się na sięgnięcie po "jokera" między meczami z Bodo Glimt i jest to zrozumiała rezolucja. Logistyka wyjazdu, dojazd do warszawskiego lotniska tam i z powrotem, przeloty, to wszystko nakłada dodatkowy balast. Granie co trzy-cztery dni to przyjemność, ale i nowość dla białostockiego piłkarza. Na razie za nim wyjazd na pobliską Litwę, gdzie było bliżej, niż do większości krajowych rywali. Dodając do tego wątpliwą jakość drużyny z Poniewieża, wszyscy mają świadomość, że europejska przygoda zacznie się właśnie w środę i potem, w kolejny wtorek, za kołem podbiegunowym przy norweskich fiordach. To kapitalna sprawa, że zespół Adriana Siemieńca ma już pewną jesień w międzynarodowych rozgrywkach. Ale szansa na dostanie się do kilkunastu milionów euro przez awans do rundy play-off eliminacji Champions League nie musi się szybko powtórzyć. Trzeba więc zrobić wszystko, by godnie się do niej przygotować.
Legia presję ma większą, bo w walce o Ligę Konferencji marginesu błędu już nie ma. Przegranej z Piastem nikt – a już z pewnością Goncalo Feio – nie brał pod uwagę. Portugalczyk umiejętnie zarządzał siłami zespołu i do Walii nie zabrał wielu piłkarzy, którzy wczoraj rozpoczęli spotkanie od pierwszego gwizdka. Po raz pierwszy w tym sezonie drużyna, która do ostatniej niedzieli na czternaście zdobytych goli dwanaście uzyskała po przerwie, nie była po wznowieniu gry w drugiej połowie tak samo energetyczna. Myślenie o czwartku? Być może. Bo sezon dla Legii zacznie się w czwartek na stadionie Broendby. Tam stołeczna ekipa będzie musiała już pokazać temperament swojego szkoleniowca. Być tak samo wściekła, jak on nie tylko po wczorajszym spotkaniu, ale i w chwilach, do których sam Portugalczyk nie chce już przecież wracać.
Przejdź na Polsatsport.pl