Zbigniew Boniek wygarnął otwarcie, co szkodzi Polsce! "Ja bym się pod tym w życiu nie podpisał!"

Zbigniew Boniek wygarnął otwarcie, co szkodzi Polsce! "Ja bym się pod tym w życiu nie podpisał!"
Cyfrasport
Zbigniew Boniek uważa, że brak bramkarza numer "jeden" szkodzi reprezentacji Polski

- Obrona musi się z jakimś bramkarzem identyfikować, mieć do niego zaufanie, znać go na wylot, wiedzieć z góry, kiedy on do piłki wyjdzie, a kiedy zostanie między słupkami itd. Wydaje mi się, że dzisiaj mówienie, że nie ma w reprezentacji Polski bramkarza numer "jeden" w niczym nam nie pomaga i ja bym się pod tym w życiu nie podpisał! A w piłkę trochę grałem i wiem, jakie prawa obowiązują na boisku - powiedział nam wiceprezydent UEFA Zbigniew Boniek.

Michał Białoński, Polsat Sport: Jakie ma pan wnioski po pierwszej kolejce Ligi Mistrzów, rozgrywanej w nowej, ligowej formule, rozszerzonej do 36 drużyn? Nie brakowało sporych dysproporcji w wynikach.

 

Zbigniew Boniek: Wiadomo, że dysproporcje w sporcie są zawsze i nie tylko w piłce. One występują tak samo w tenisie, jak i w pozostałych dyscyplinach sportu. W fazie ligowej spotyka się 36 drużyn, więc to rzecz normalna, że zdarzają się wysokie wyniki, co wcale nie znaczy, że Dinamo Zagrzeb musiało stracić dziewięć bramek w starciu z Bayernem, ale nastawienie Chorwatów do tego meczu było bardzo złe, obrona była całkiem dziurawa itd. Przy lepszej taktyce Dinamo i tak by pewnie przegrało, ale w ludzkich rozmiarach. Takie pogromy się zdarzały i będą się zdarzać.

 

ZOBACZ TAKŻE: Wisła Kraków przechodzi męczarnie! Trener Moskal szokuje! "Nikt nie był zainteresowany”

Zbigniew Boniek: W nowej Lidze Mistrzów nie będzie wrzucania na luz

Według pana nowa Liga Mistrzów będzie ciekawsza?

 

Na to się zanosi. W nowej formule łatwiej o ciekawsze mecze już w pierwszych kolejkach. W tej starej niemożliwe było, aby drużyny z pierwszego koszyka trafiły na siebie w fazie grupowej. Jest też kolejny plus nowego regulaminu – Bayern Monachium nie będzie miał kolejnego spacerku z Dinamem Zagrzeb, bo nie ma rewanżów. Każdy zespół gra z większą liczbą przeciwników, dzięki czemu Liga Mistrzów jest jeszcze ciekawsza.

 

Oczywiście, musimy się przyzwyczaić do nowej formuły. Ja nie widzę w niej wad. Po dwóch-trzech kolejkach będzie jeszcze bardziej ciekawie, bo w tabeli powstaną większe różnice punktowe, ktoś będzie pierwszy, ktoś ostatni, natomiast nikt nie będzie mógł sobie pozwolić na żadne kalkulacje. W starym modelu, po zdobyciu dziewięciu punktów w trzech meczach, można było wrzucić na luz, a teraz drużyny nawet pewne miejsca w pierwszej ósemce będą walczyć do końca o jak najwyższe w niej rozstawienie, bo to zagwarantuje teoretycznie słabszego przeciwnika w fazie pucharowej. Po fazie ligowej powstaną rozstawienia takie same jak w turniejach tenisowych. I zespoły będą wiedzieć, na kogo trafią w 1/8 finału, a kto znajdzie się na ich drodze w ćwierćfinale. Dlatego nie będzie nawet mowy o odpuszczaniu.

 

Ale wyczyn Bayernu i tak jest niebywały. Nikt dotąd w Lidze Mistrzów nie zdobył dziewięciu bramek w jednym meczu, choć był wyższy wynik – w starciu Borussii Dortmund z Legią, które zakończyło się wynikiem 8:4, w sezonie 2016/2017.

 

Oczywiście, Bayern się popisał formą strzelecką, ale ja się tym nie podniecam. Po prostu tak się mecz ułożył. Dinamo Zagrzeb sprawiało wrażenie drużyny, która chciała pójść na wymianę ciosów, tak jak ja bym wyszedł na Mike’a Tysona w szczytowej formie, albo na Usyka, i również zdecydowałbym się na wymianę ciosów. Gdy grasz z drużynami prezentującymi najwyższy poziom, to musisz używać przede wszystkim głowy, a nie fantazji. Zresztą ten wynik nie ma większego znaczenia, to był tylko jeden mecz.

Zbigniew Boniek o problemach Barcelony

W Polsce uwagę ogniskowała FC Barcelona, z uwagi na Roberta Lewandowskiego. I znowu zaliczyła falstart w Lidze Mistrzów, bo takim jest porażka 1:2 z Monaco. Po szybkiej czerwonej kartce Erica Garcii „Blaugrana” była dość bezradna. Trener Hansi Flick chwalił Roberta za to, że przyczynił się do dobrej pracy w obronie zespołu i wskazał na fakt, że po przejściu na ustawienie 1-4-4-1 „Lewy” miał minimalne wsparcie z przodu.

 

Trudno coś mocnego i odkrywczego powiedzieć po takim meczu. Barcelona gra bardzo dobrze w lidze. Pewnie grałaby też dobrze w Champions League, natomiast wykluczenie zawodnika niemal na początku meczu swoje zrobiło. Natomiast ja muszę podzielić się jedną uwagą: oglądałem Barcelonę w zeszłym roku, oglądam ją w obecnym. Wielkich zmian, pojawienia się nowych zawodników ja nie widzę. Owszem, nowy trener skorygował nieco grę, ale ja bym był ostrożny w ferowaniu wyroków, że Barcelona jest jednym z faworytów Ligi Mistrzów. Ja jej nie zaliczam do czołowej piątki zespołów, które mogą zdobyć Puchar Europy, co wcale nie znaczy, że nie może dobrze wypaść. Wydaje mi się, że Barca nadal ma trochę problemów, szczególnie z grą defensywną. W ataku Barcelona jest dobra i ciekawa, ale ma tam pięciu piłkarzy, z których każdy gra pod siebie, bo każdy chciałby brylować, strzelać bramki.

Zbigniew Boniek o powrocie do gry Piotra Zielińskiego i Kacpra Urbańskiego

Z pewnością krzepiący jest fakt, że w Lidze Mistrzów zyskali minuty gry Polacy z Serie A – Piotr Zieliński z Interu i Kacper Urbański z Bologni. Inter uzyskał cenny remis w wyjazdowym starciu z Manchesterem City, ale był to mecz dosyć jednostronny, więc Zieliński nie mógł pokazać swych ofensywnych walorów.

 

Piotrek potrzebuje minut na boisku. Jego klasę wszyscy znamy, na tym poziomie, z takimi zawodnikami to się gra i to dobrze, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy jesteś do tego przygotowany. Jeżeli nie czujesz się świeży, nie czujesz się dobrze na boisku, tylko zawsze podmęczony, to nie jest ci łatwo robić to, co chciałbyś sobie realizować. Natomiast ja uważam, że Zieliński zagrał dobre spotkanie, cały Inter zagrał bardzo dobry, mądry mecz. Pod koniec miał trochę szczęścia, bo City przeważało, ale ten remis otwiera Interowi szansę na kolejne dobre wyniki. Jestem przekonany, że z biegiem czasu pozycja Zielińskiego w Interze będzie coraz mocniejsza.

Zbigniew Boniek o strategii Michała Probierza, który nie wybrał następcy Wojciecha Szczęsnego

Łukasz Skorupski był bohaterem Bologni, broniąc karnego w starciu z Szachtarem. Kacper Urbański wszedł na ostatni kwadrans.

 

I podejrzewam, że taka będzie jego rola, zmiennika. Nie sądzę, że w najbliższym czasie zostanie podstawowym zawodnikiem, od którego trener zaczyna układanie składu.

 

Natomiast odnośnie Skorupskiego, to trzeba sobie powiedzieć jasno: w ostatnich latach bramkarzem numer `”jeden” w reprezentacji Polski był Szczęsny i uważam, że teraz jego miejsce powinien zająć właśnie Skorupski. Ogólnie mieć w drużynie bramkarza, który jest absolutnie numerem „jeden” jest wielką wartością, przewagą drużyny.

 

To aż tak istotne?

 

Oczywiście. Obrona musi się z jakimś bramkarzem identyfikować, mieć do niego zaufanie, znać go na wylot, wiedzieć z góry, kiedy on do piłki wyjdzie, a kiedy zostanie między słupkami itd. Wydaje mi się, że dzisiaj mówienie, że nie ma bramkarza numer „jeden” w niczym nam nie pomaga i ja bym się pod tym w życiu nie podpisał! A w piłkę trochę grałem i wiem, jakie prawa obowiązują na boisku.

 

Wydaje mi się, że gdybym miał w reprezentacji, oprócz Józefa Młynarczyka, jeszcze dwóch innych dobrych bramkarzy i oni by grali na zmianę, to nigdy bym się tak samo nie czuł. Z prostej przyczyny: to kwestia zaufania, pewności, wyczucia. Podam jeden przykład: gdy po rzucie rożnym Młynarczyk łapał piłkę, to od razu mogłem iść na kontrę, bo wiedziałem, że mi ją rzuci daleko ręką. Dlatego nie rozumiem, dlaczego dzisiaj, po erze Szczęsnego czujemy strach przed wyborem stałego pierwszego bramkarza. Nie chcemy tego oficjalnie ogłosić. Według mnie, następcą Szczęsnego może być dzisiaj tylko i wyłącznie Skorupski. Nie dość, że z całej stawki bramkarzy jest najlepszy, to jeszcze ma największe doświadczenie. Nic nie ujmując innym.

 

Wracając do Champions League, zaskoczyło pana, że Milan, choć prowadził 1:0, przegrał u siebie z Liverpoolem 1:3?

 

Nie zaskoczyło mnie to wcale. Milan znajduje się w fazie przebudowy, po zmianie trenera i kilku zawodników. Tam się musi zdarzyć jeszcze wiele rzeczy, żeby Milan było podobny jak rok, czy półtora roku temu. Absolutnie ten wynik mnie nie zaskoczył.

Zbigniew Boniek o tym, dlaczego polskie kluby nie grają tak jak Sparta Praga

Sparta Praga, operując w tej samej części Europy, co polskie kluby i bazując na podobnym budżecie, jak nasza czołówka, jest w stanie nie tylko awansować do Ligi Mistrzów, ale też rozbić u siebie 3:0 bogatszy RB Salzburg. Dlaczego w Czechach się da zbudować skuteczny klub, a w Polsce nie?

 

My nie należymy do europejskiej czołówki, jeżeli chodzi o budżety i finanse. Natomiast z pieniędzmi, jakimi dysponujemy moglibyśmy zrobić dużo, dużo więcej.

 

To w czym problem?

 

Zawsze powtarzam, że u nas problemem są ludzie zarządzający piłką. Know-how w sporcie, umiejętność rozpoznania dobrych piłkarzy z potencjałem, tworzenie nie tylko dobrej atmosfery, ale też strategii w klubie, to cechy, których nam brakuje. Podkreślam – przy naszych budżetach moglibyśmy zdziałać znacznie więcej niż obecnie.

Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Lugano - Gent. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie