Słynny piłkarz chciał odebrać sobie życie! Wszystko przez problemy z alkoholem

Fredy Guarin, kolumbijski pomocnik, znany między innymi z gry w FC Porto i Interze, udzielił szczerego wywiadu Caracol Television. Były piłkarz opowiedział, że w trakcie kariery miał ogromne problemy z alkoholem, przez które próbował nawet... targnąć się na swoje życie!
38-letni dziś Guarin wyznał, że jego kłopoty zaczęły się po transferze z Portugalii do Serie A. Zaczęło się na pozór niewinnie - od piwa po treningu lub meczu, ale z czasem Kolumbijczyk zaczął pić coraz więcej.
ZOBACZ TAKŻE: Alkohol i bójka na zgrupowaniu kadry! Były piłkarz zdradził szokujące szczegóły
- Zacząłem wyrabiać sobie nazwisko we Włoszech i właśnie wtedy pojawiły się problemy. Myślałem, że wszystko mam pod kontrolą. Upijałem się dwa dni przed meczem, ale w dniu meczu wychodziłem na boisko, strzelałem gola, a my wygrywaliśmy, więc miałem gotową wymówkę. Później piłem już w domu, w klubach, restauracjach... Dosłownie gdzie się dało. Miałem rodzinę i to było najgorsze, bo wiedziałem, że postępuję źle, zarówno jeśli chodzi o moje życie prywatne, jak i zawodowe. Straciłem wszystkie cele, do których dążyłem, a hamulce puściły mi całkowicie - powiedział Guarin.
Kolumbijczyk przyznał, że najgorszy okres w jego życiu rozpoczął się jednak po transferze z Interu do Szanghaj Shenhua.
- W Chinach poznałem, czym jest prawdziwy alkoholizm. Od pierwszego dnia po prostu się rozpadałem. Trening, alkohol, odpoczynek, potem znowu alkohol. I tak każdego dnia - wspomina były pomocnik.
Mimo problemów z nałogiem, Fredy Guarin nadal bardzo dobrze prezentował się na boisku, dzięki czemu został w Azji na dwa kolejne lata. Mimo obietnicy, złożonej żonie, nie przestał jednak pić. Sytuacja zmieniła się - niestety tylko na moment - po odejściu z Szanghaju do brazylijskiego Vasco da Gama.
- Przez sześć miesięcy czułem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - podkreślił Guarin.
Wszystko zmieniła jednak pandemia koronawirusa, przez którą zawieszono wszystkie ligowe rozgrywki. Kolumbijczyk wrócił więc do picia, co w połączeniu z depresją doprowadziło go do sytuacji, w której próbował targnąć się na własne życie!
- Potrafiłem w ciągu jednej nocy wypić nawet 70 butelek piwa. Sam szukałem kłopotów, bo krążyłem samotnie po fawelach, nie zważając na ryzyko. Kładłem się spać i wstawałem z piwem. Mieszkałem na 17. piętrze apartamentowca i pewnego razu po prostu rzuciłem się z okna. Uratowało mnie to, że była tam zamontowana siatka bezpieczeństwa. Nie mam pojęcia, co mi się wtedy stało - mówił ze łzami w oczach Guarin.
Przełomowym wydarzeniem była dla Kolumbijczyka dopiero sytuacja, która wydarzyła się już po powrocie z Brazylii do Kolumbii, do klubu Millonarios FC. Tamtejsze media obiegły zdjęcia kompletnie pijanego i zakrwawionego Guarina, wyprowadzanego z domu rodziców w kajdankach. Były piłkarz dopiero wtedy przyznał sam przed sobą, że ma kłopoty i wymaga leczenia.
- To był moment, w którym zrozumiałem, że czeka mnie albo więzienie, albo śmierć. Że straciłem naprawdę wiele, ale nie jest jeszcze za późno, by odnaleźć dawnego siebie - podkreślił Kolumbijczyk.
Były zawodnik FC Porto i Interu przeszedł terapię odwykową i - jak zapewnia - walka z nałogiem idzie mu na tyle dobrze, że od dłuższego już czasu żyje w trzeźwości.
Przejdź na Polsatsport.pl