Polacy, tym razem faktycznie nic się nie stało. Porażka, która nie boli

Polacy, tym razem faktycznie nic się nie stało. Porażka, która nie boli
fot. PAP
Polacy, tym razem faktycznie nic się nie stało. Porażka, która nie boli

Jeśli wczoraj w Hamburgu albo w polskich domach na zaśpiewano nasze tradycyjne "Polacy, nic się nie stało!", tym razem robiono to nie z charakterystycznym ironicznym zabarwieniem. Faktycznie po raz pierwszy od spotkania 1/8 finału mistrzostw świata w Katarze w 2002 roku przeciw Francji porażkę przyjęliśmy ze zrozumieniem i akceptacją.

Wtedy jednak osiągnęliśmy plan minimum i byliśmy tuż po wyjściu z grupy mundialu. Po 36 latach czekania na taki wynik. Teraz od awansu się oddaliliśmy. Wszyscy mieliśmy jednak świadomość, przeciwko jakiej drużynie graliśmy. Choć nie tak mocnej, jak "Trójkolorowi", to jednak personalnie i jakościowo silniejszej niż "Biało-Czerwoni".

 

ZOBACZ TAKŻE: Hajto powiedział to o Szczęsnym. "Czasami wystarczy przesunąć się 20 centymetrów"

 

Futbol to nie tylko chęci oraz odwaga. To także pomysł, strategia, stałe fragmenty gry i sprawiedliwe traktowanie poszczególnych piłkarzy. Z jednej strony każdy selekcjoner powinien mieć "żelazną" jedenastkę i zwracać uwagę na hierarchię w zespole, ale z drugiej, zwracać też uwagę na to, kto w danym okresie jest w lepszej formie lub skuteczniej wypełni założenia taktyczne.

 

Żaden szkoleniowiec z zagranicy nie postawiłby pewnie na Tarasa Romanczuka z Jagiellonii Białystok, bo nie znałby go tak dobrze, jak Michał Probierz. Pochodzący z Ukrainy pomocnik zagrał swój zaledwie czwarty mecz w reprezentacji i po raz pierwszy od pierwszej minuty w spotkaniu o punkty. W wieku 32 lat! Młodszy o 13 wiosen Kacper Urbański zaliczył w kadrze występ numer "3" i zarazem debiut w podstawowej jedenastce. Czy któryś z nich zawiódł? Absolutnie nie. A przecież nie tylko na takiej imprezie, ale w ogóle w międzynarodowych rozgrywkach to nie opierzone żółtodzioby, mimo znaczącej różnicy wieku.

 

Adam Buksa w ataku? Zdał egzamin, choć wielu spodziewało się od pierwszej minuty Krzysztofa Piątka. "Pistolero" dostanie jednak swój czas na tym EURO, jestem tego pewien. Słyszałem zarzuty, że szybko z boiska zszedł kapitan pod nieobecność Roberta Lewandowskiego, czyli Piotr Zieliński, który jeśli chodzi o umiejętności techniczne i wizję gry spokojnie mógłby rywalizować o grę w środku pola Holendrów.

 

Tylko że "Zielu" końcówkę wiosny nie grał w Napoli, więc tempo meczu w Hamburgu mogło odcisnąć piętno na jego fizyczności, więc te pretensje od razu bym odrzucił. Stoperzy? Mamy takich, jakich mamy. A jeszcze wypadł – znowu – najlepszy z nich Paweł Dawidowicz. Bartosz Salamon był co prawda ponad dekadę we Włoszech, ale w Serie A grał ostatnio przed czterema laty. Po drugiej stronie wystąpili obrońcy Manchesteru City, Interu Mediolan i Liverpoolu. Różnicę było widać gołym okiem. Ale trudno się dziwić.

 

Byliśmy tak blisko punktu, ale na wynik nie ma się co zżymać, był sprawiedliwy. Optymistyczne jest to, że do meczu z Austrią nie ma zrzędzenia i narzekania na nasz zespół, że mimo porażki nikt nie psioczy na niedzielny występ. W internecie nie roi się od szyderczych "memów". I oby po piątku się to nie zmieniło. 

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie