Krzyczeli, żeby go zwolnić. Teraz sypią głowę popiołem
Zaczęli od porażki, dwa pierwsze mecze na domowym stadionie przegrali. Grali dobrze, ale punktów nie przybywało. Teraz zachwycają i łączą przyjemne z pożytecznym. Nic nie wskazuje na to, by GKS Katowice miał podzielić ubiegłoroczny los innego śląskiego beniaminka Ruchu Chorzów, a kibice, którzy rok temu domagali się dymisji trenera Rafała Góraka, dziś przyznają, że się mylili.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: GKS zadziwia.
ZOBACZ TAKŻE: Wystarczyło jedno zdanie Bońka i się zaczęło. Wywołał reprezentanta Polski
Rafał Górak, trener GKS-u Katowice: Naprawdę?
Mówię całkiem serio.
To ja nie wiem, jak się ustosunkować. Osiem meczów rundy za nami. Cóż mogę powiedzieć poza tym, że staraliśmy się i myślę, że byliśmy wymagającym przeciwnikiem dla rywali. Jeśli to jest zadziwiające, to ok. Choć punktów, jak teraz na to patrzę, mogło być więcej.
Gra wygląda jednak obiecująco. To nie jest powtórka z Ruchu, czy ŁKS-u.
Chcę powiedzieć, że z organizacji gry i tego, jak wyglądamy na boisku, jestem po prostu zadowolony. Ekstraklasa wielu rzeczy nie wybacza i nie puszcza płazem, bo jednak ten poziom jest o wiele wyższy niż w pierwszej lidze. Przekonaliśmy się o tym. Poza wszystkim pracujemy nad tym, żeby pisać swoją historię, żeby nie być porównywanym do nikogo.
Moim zdaniem wyciągnęliście wnioski z ubiegłorocznej lekcji beniaminków. Dwóch z nich spadło z hukiem, a Ruch zapłacił za brak sensownych transferów po awansie. Wy też nie ściągnęliście mistrzów świata, ale jednak te ruchy transferowe GKS-u wydają się lepsze.
Nie chciałbym oceniać Ruchu, bo każdy klub prowadzi swoją politykę. Oczywiście wiedzieliśmy, co się wydarzyło i od początku mówiliśmy, że mamy plan, który sprawi, że nie pójdziemy tą samą drogą. Powiem też, że jednak pracuję już szósty sezon w klubie. My od dłuższego czasu debatowaliśmy o Ekstraklasie. Szykowaliśmy się na nią od dawna. Nie wszystko nas zaskoczyło.
Dziś kibice, którzy pana zwalniali, sypią głowy popiołem.
Nigdy nie dążyłem do tego, żeby ktoś robił coś takiego, czy też przepraszał mnie za to, że chciał mojej dymisji. To proza życia trenera. Niestety, czy stety, ale ja na to nie zważam. Były natomiast momenty, w których było ciężko.
Przynajmniej teraz jedna czy druga porażka nie jest odbierana jak koniec świata.
A my zaczęliśmy sezon od przegranej, a teraz mamy już na koncie trzy. Mam niesmak po meczu w Lublinie. Powinniśmy wrócić z trzema punktami, a wróciliśmy z niczym. Raków też mogliśmy ograć, czy też zremisować, a skończyło się 0:1. Z Widzewem straciliśmy gola i trzy punkty w doliczonym czasie gry. Ten remis oceniam jednak jako sprawiedliwy, a z każdego ze spotkań wyciągamy wnioski, żeby poprawić to, co nam szwankowało i żeby następnym razem było lepiej.
W sumie to GKS-u nie było w Ekstraklasie przez 19 lat. Wiem, że ta „Gieksa” z tamtą niewiele ma wspólnego, ale wracać po takim czasie nie jest łatwo.
Pewnie, że tak. Zwłaszcza że w ostatnich latach ta Ekstraklasa mocno pierwszej lidze odjechała. Pierwsza liga jest dobrze opakowana, wygląda rzetelnie, a mimo to Ekstraklasa jej uciekła. Kluby czerpią z niej zyski (pieniądze z praw telewizyjnych – dop. red.), stać je na więcej i wiadomo, że ten rów się pogłębia. Dlatego do tego sezonu podeszliśmy racjonalnie. I jeszcze pewnie nie raz oberwiemy za to, że jesteśmy Kopciuszkiem. Trzeba to jednak brać na klatę. Trzeba wsiadać na tego rollercoastera i jechać, brać w tym udział, bo te rozgrywki to duża frajda.
Najważniejsze to przetrwać pierwszy rok. Potem wy też dorwiecie się do kasy z telewizji.
Mamy bardzo dobre relacje z właścicielami. Oni też wiedzą, że to jest przeskok w stosunku do tego, co było. Wiedzą, że potrzeba nam czasu, żeby wyrównać dystans, który dzieli ligi. Bardzo nas wspierają.
Puszcza Niepołomice podobno operuje budżetem rzędu 14 milionów. To trzeba przeskoczyć.
Ja myślę, że Puszcza operuje dużo większym budżetem. Sądzę, że kluby w Ekstraklasie, aby się w niej zadomowić, dysponują większymi budżetami.
Patrząc na dobry start, trudno o wniosek, że może być inaczej. Mnie się podoba to, że GKS nie boi się nikogo.
Wydaje mi się, że to nasza długa współpraca dodała moim zawodnikom pewności siebie. Zawsze mówiłem, że do Ekstraklasy trzeba dojrzeć, dojść do niej małymi krokami. Dostawałem za to nie raz po głowie, bo kibic chciał szybko. Mówiłem jednak, że mrówcza praca da nam więcej, że dzięki temu będziemy lepiej przygotowani do tego, żeby ta Ekstraklasa nas nie zmiotła. Przez te kilka lat pracy z zespołem wypracowaliśmy wiele i to przynosi efekt. Ta liga, że tak obrazowo powiem, nie wciąga nas nosem. Proszę zauważyć też, że w tym momencie mamy polską szatnię. Nie mam nic przeciwko zagranicznej, ale jak jest paru mówiących po angielsku, hiszpańsku, czy jeszcze inaczej, to jednak drużynie łatwiej ich za sobą pociągnąć.
Zakładam jednak, że prędzej czy później ten GKS się zmieni.
Zobaczymy. Ja jestem zadowolony z tego, co mamy, ale jak skończymy rundę jesienną, to będzie ten czas, żeby się zastanowić nad ewentualnymi zmianami. Pewnych rzeczy nie da się w sporcie zaplanować. To jest tak dynamiczna dziedzina, że dziś trudno powiedzieć, co będzie za kilka miesięcy. Trzeba tego doświadczyć.
Niektórzy mówią, że teraz GKS jest dobry, ale jak będzie nowy stadion, to będzie jeszcze lepszy.
Plan jest taki, że nowy stadion ma być na wiosnę 2025. Tyle że piłkarska wiosna zaczyna się w styczniu. Byłem parę razy na tym nowym stadionie, ale nie znam się na pracach wykończeniowych, ani na odbiorach, więc nie wiem, kiedy tam zagramy. Mamy jednak frajdę z gry na Bukowej. Jak spotykam na mieście kibiców z tego mojego rocznika, to się cieszą, że GKS ma możliwość gry w Ekstraklasie na tym starym stadionie. On kojarzy się ze złotymi czasami prezesa Dziurowicza. Zresztą, jak na trybunach usiądzie 7,5 tysiąca, to ten stadion żyje i naprawdę możemy być z tego obrazka dumni. Ale jak będzie nam dane zagrać na nowym to … Lepiej nie zapeszać.