Skromne punktowanie. Czy do jesieni ranking ratować będzie tylko Legia?

Skromne punktowanie. Czy do jesieni ranking ratować będzie tylko Legia?
fot. PAP
Skromne punktowanie. Czy do jesieni ranking ratować będzie tylko Legia?

Zaczęła się dopiero trzecia runda eliminacji do klubowych europejskich pucharów i już z przyjmowanym przez nas radośnie wcześniejszym zdobywaniem punktów do krajowego rankingu zrobiło się zdecydowanie skromniej. Gdyby nie wygrana Legii Warszawa na stadionie Broendby mogłoby być nam kompletnie "łyso". A przecież i stołeczna ekipa w Danii wcale nie musiała wygrać. Dlatego trzeba to zwycięstwo traktować z wielką radością.

W pesymistycznym (realistycznym?) scenariuszu może być przecież i tak, że do końca sierpnia klasyfikacje będzie nam nabijać już tylko zespół Goncalo Feio. Jagiellonia w czwartej rundzie eliminacji Ligi Europy może mieć przecież nawet trudniej niż z Bodo (prawdopodobnie będzie to Ajax Amsterdam). To, że Śląsk pokona St.Gallen, a Wisła Kraków Spartaka Trnava, też w ciemno nie można zakładać.

 

ZOBACZ TAKŻE: Hit transferowy potwierdzony! Robert Lewandowski ma nowego kolegę w Barcelonie

 

Szczęśliwie dotychczas nie doznaliśmy jednak żadnej "euro-kompromitacji". Bo nie uznaję za takową 1:6 "Białej Gwiazdy" z Rapidem w Wiedniu. Niezłe zagraniczne firmy wciąż będą dla nas dużym problemem, co zresztą tegoroczny międzynarodowy przed-sezon dokładnie udowadnia. Bodo? Za mocne. Rapid? Poza zasięgiem. Brondby? Gdyby nie indywidualny błąd jego nastolatka na Łazienkowską mógłby wybierać się w dużo lepszych nastrojach. Średniak ze Szwajcarii też był w stanie wbić dwa gole wicemistrzowi Polski. Może idziemy lekko w górę, ale powodów do euforii wciąż jeszcze nie ma.

 

Obserwując z bliska czwartkowe spotkanie w Danii z Legią i analizując sposób budowania drużyny spod Kopenhagi jak na dłoni widać, jak różnią się strategie w obu krajach. W Broendby w wyjściowej jedenastce wychodzi ośmiu Duńczyków, w tym dwóch nastolatków, którzy jeszcze niedawno rywalizowali z juniorami. W stołecznej drużynie Polaków zaledwie czwórka. Kwestie piłkarskie, techniczne, jakość operowania futbolówką i lekkość, z jaką kreowane były sytuacje oraz tworzona była tak zwana "mała gra" też "palce lizać". Legia wygrała zawziętością, upartością, sercem, wykorzystała "gruby" błąd dziewiętnastolatka, który wynikał zarówno z jego odwagi w podejmowaniu ryzyka, jak i z chęcii do odbioru "naszego" zawodnika, co dało efekt w postaci gola, który totalnie zmienił scenariusz tego spotkania. Czy trener Duńczyków skarci, czy odsunie Narteya od składu? Nie sądzę. Wciąż będzie na niego stawiał. Mimo dość dużych przykrych konsekwencji jego zachowania.

 

Konstrukcja zespołu oparta jest tam na dwóch, trzech doświadczonych piłkarzach, którzy mają w CV występy w mocniejszych ligach oraz sporej grupie własnej młodzieży, której nikt nie boi się dawać szansy nawet w tak ważnych meczach, jak ta czwartkowa potyczka. U nas częściej korzysta się z graczy, którzy z wiadomo jakich powodów odbijają się od takich rozgrywek jak na przykład 2. Bundesliga. Ani jedna, ani druga droga nie dają żadnej gwarancji, bo Broendby i tak nie jest w stanie zrobić jakiejkolwiek furory w Europie i dość regularnie się od niej odbija. Na razie. Większość tych ciągle chłopców, dopiero stawia pierwsze kroki w tak poważnych rywalizacjach. Wyników jeszcze nie dają. Radość z obserwowania ich na murawie już tak. A piłka to przecież także rozrywka.

 

Na razie celem polskich klubów jest dostanie się do poważnego grania. Cel uświęca środki i jest to zrozumiała sprawa. Cieszyłbym się jednak niezmiernie, gdybym już jesienią zobaczył w pucharach nie tylko Goncalvesa, Alfarelę i Barcię. Jasne, że o wyborach zawsze musi decydować forma, to zrozumiałe. Polska młodzież nie musi mieć jednak dalej od zbierania europejskiego doświadczenia niż ta kształcona w duńskich akademiach.  

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie